Miejski SUV od SsangYong

Marka SsangYong to jedna z moich ulubionych marek samochodów. Piszę to na początku wrażeń z testu kolejnego auta koreańskiego producenta, żeby czytelnik miał jasność, w co się pakuje czytając moją recenzję 😉 To moje uwielbienie SsangYong zawdzięcza przede wszystkim komfortowi, który oferuje kierowcy i pasażerom. Zapytacie zapewne, czy inne marki tego nie dają. Pewnie tak. Na pewno tak! Ale to jak z wygodnymi butami do maszerowania lub biegania. Raz założysz i zawsze chętnie do nich wracasz wiedząc, że nie zawiodą w żadną pogodę i na żadnej trasie. No i z gustem się nie dyskutuje 😉

Nie tylko do miasta

Po testach Tivoli, Rextona, Korando, Musso Grand, przyszła pora na sprawdzenie możliwości Tivoli Grand. Tivoli Grand to propozycja marki SsangYong w segmencie aut miejskich, ale zdecydowanie świetnie nadających się także do dłuższych podróży, co przetestowałam na dystansie ponad 1000 km. Zarówno na autostradzie, jak i w warunkach miejskich czuł się jak ryba w wodzie, choć od razu muszę przyznać, że moim ideałem są jego więksi bracia z większym prześwitem. Lubię duże i bardzo duże samochody. Bez względu na miejsce ich użytkowania.

Silnik, bagażnik i skrzynia biegów

Tivoli Grand wyposażony jest w dość dynamiczny silnik benzynowy 1.5 T-Gdi o maksymalnej mocy 163 KM. Spalanie w trybie mieszanym to średnio 8.7 L przy mojej dość ciężkiej nodze. Jestem fanką diesli, więc ten silnik nie rzucił mnie na kolana. Nie cyka, nie mruczy itd. Ale tak zupełnie serio, to 1.5 L da się lubić. Zwłaszcza przez rodzinę z dwojgiem dzieci i ich bagażami, bo Tivoli Grand oferuje, oprócz naprawdę imponującej przestrzeni dla kierowcy i pasażera, także wygodne siedzenia dla pasażerów z tyłu i duży bagażnik. Mamy do dyspozycji 720 L, które jesteśmy w stanie powiększyć aż do 1440 L po złożeniu tylnych siedzeń. Podwójna podłoga bagażnika ułatwia transport większych gabarytów. Dla mnie duży bagażnik to podstawa. Jak widać, test jogowy też bagażnik Tivoli Grand zdał na piątkę.

Testowany model wyposażony był w sześciobiegową manualną skrzynię biegów. O ile w jego krótszej wersji, czyli Tivoli, którą miałam przyjemność testować chyba 3 lata wcześniej, bardzo mi manual odpowiadał, tak teraz wolałabym chyba sprawdzić auto nieco dłuższe w automacie. A może rozleniwiłam się?

Bezpieczeństwo jazdy

Moje Tivoli osadzone było na 18-calowych oponach, co zdecydowanie poprawia jego wygląd. Ciężko wyobrazić sobie to auto na standardowych 16-tkach. Jak ja nie lubię za małych opon!
Jestem zdecydowanie fanką starszych samochodów i wszelkie udogodnienia i nowinki wymagają w moim przypadku czasu na oswojenie. Z tych przyjemności, które dostarczają nam nowoczesne samochody, lubię podgrzewane kierownice i siedzenia. I w to testowana wersja Tivoli Grand była wyposażona. Wybaczcie, że nie wspomnę o wszystkich systemach poprawiających bezpieczeństwo jazdy, które także ów model miał, ale znajdziecie je w specyfikacji na stronie marki. Znawcy zapewne docenią ich mnogość.

Kolory

Samochód w kolorze czerwonym jest podobno szybszy, więc możecie przyjąć, że dostałam ten najszybszy, bo jeszcze na dodatek wersję z białym dachem. Obecnie modne łączenie dwóch kolorów dostępne jest także w przypadku Tivoli Grand. Testowany przeze mnie model to Cherry Red (2 Tone). Jak się prezentuje w tej kolorystyce, oceńcie sami. Do dyspozycji kupujących jest jeszcze: Orange Pop, Grand White, Dandy Blue, Silent Silver, Platinum Grey i Space Black. Dwa ostatnie to moi faworyci.

Tivoli Grand 2021 można kupić już w cenie 77 990 zł. Ja miałam okazję jeździć wersją SAPPHIRE. Jej cena katalogowa to 104 990 zł brutto.

Pozdrawiam i życzę miłego testowania, jeśli tylko będziecie mieli okazję.

Dorota Warowna
Red. nacz.

Zdjęcia: Zofia Kowalczyk/ zofiakowalczyk.pl

- REKLAMA -