Marzenia się spełnia – mówi w rozmowie z Magdaleną Nelke właściciel firmy Hammer Tech, Paweł Siedlecki.
Jak to się stało, że zamienił pan rolę właściciela klubu fitness na producenta a sprzętu siłowego i do crossfitu?
Paweł Siedlecki: – Cóż, rzeczywiście prowadziłem z powodzeniem wrocławski klub butikowy Fitness Latte. W pewnym momencie postanowiliśmy wygospodarować powierzchnię pod strefę funkcjonalną. Zgodnie stwierdziliśmy, że potrzebna nam jest wielofunkcyjna klatka treningowa. Natomiast oferta cenowa, jaką wówczas dostałem od pewnej firmy, której obecnie nawet już chyba nie ma na rynku, była zaporowa. A to skutecznie zniechęciło mnie do zakupu. Wtedy pomyślałem sobie, że może warto by zrobić taką klatkę samemu. Zdolności manualne mam i doświadczenie – w warsztacie ojca czy z dziadkiem wspólne majsterkowanie właściwie od dziecka mnie interesowało.
I rzeczywiście zbudował pan swoją pierwszą klatkę funkcjonalną?
Paweł Siedlecki: – Owszem, ale droga ku niej była długa i wyboista, najeżona komplikacjami i wyzwaniami. Cieszę się, że się nie poddałem. Musiałem się nauczyć programu AutoCAD do projektowania. Później odbyć kurs spawalniczy, zdobyć liczne certyfikaty i uprawnienia, zagłębić się we właściwościach stali, jej gatunkach itd. Summa summarum powstała chyba najdroższa brama na świecie. O ile finalnie proces jej budowy był łatwy, to ścieżka jaką przebyłem, wypracowanie pewnych wzorów, modułów, całego tego systemu, który do siebie pasuje itd. pochłonął mnóstwo czasu i pieniędzy. Oczywiście po drodze powstały liczne prototypy, które ostatecznie wylądowały na śmietniku. Finalnie zbudowałem tę bramę. Byłem z niej ogromnie dumny, a później, mniej więcej 2 tygodnie od montażu, zamknęliśmy nasz klub.
Dlaczego?
Paweł Siedlecki: – Byłem właścicielem lokalu, a trafiła mi się intratna propozycja biznesowa przekształcenia go pod lokale biurowe i wynajem. To funkcjonuje do dzisiaj, ale ja wtedy de facto zostałem bez pracy. Za to z głową pełną pomysłów, doświadczeniem oraz projektami prototypów, na których „zjadłem zęby”. I to mi podsunęło pomysł, żeby po prostu robić te bramy dalej. Tymczasem nie miałem gdzie ich budować, brakowało też specjalnych narzędzi.
Czyli zapewne zaczął pan pracować nad kolejnymi projektami w domu…
Paweł Siedlecki: – Tak było. Pamiętam jak kipiał we mnie zapał i przekonanie, że jestem na właściwej drodze. W moim garażu zbudowałem pierwsze prace, pierwsze maszyny, spawania itd. Pojawił się też pierwszy pracownik, który pomagał mi dorywczo. Stopniowo zaczęło to wszystko nabierać rozpędu. Dostałem zapytanie od pewnego zaprzyjaźnionego klub, któremu spodobały się nasze klatki. Później, od kolejnego i od kolejnego.
Ale by zdobywać klientów musiał pan zadbać o świadomość i rozpoznawalność marki Hammer Tech na rynku.
Paweł Siedlecki: – Zaczęliśmy się ogłaszać w Internecie. Z Facebooka dostawaliśmy kolejne zlecenia i tak to się toczyło do przodu. Dzięki temu, że metalurgię mieliśmy opanowaną, to też wykonywaliśmy inne zlecenia związane z obróbką metalu, co pozwalało nam normalnie funkcjonować . A ja nadal od tych czterech lat rysuję i opracowuję nowe produkty.
A kto testował klatki Hammer Tech? Skądinąd wiemy, że nawiązał pan sporo ciekawych partnerstw biznesowych z uznanymi sportowcami.
Paweł Siedlecki: – Tak, to było dla nas kluczowe. Dzięki temu zyskaliśmy takie „doświadczalne laboratorium”, w którym prototypy i pomysły przekazywaliśmy im do testowania. Dostaliśmy bezcenny feedback od topowych zawodników (Panthers Wrocław). Nasze klatki i akcesoria przechodziły więc taki chrzest bojowy, a my dzięki temu mieliśmy 100 % pewności, że produkty w ofercie Hammer Tech są wytrzymałe i sprawdzą się nawet w najbardziej wymagających warunkach treningowych
Jak zaczęła się współpraca z TOP-GYM?
Paweł Siedlecki: – Mniej więcej pół roku po tym, gdy przerobiłem swój przydomowy garaż na moje królestwo, zadzwoniłem do Macieja Wolnego, współwłaściciela TOP-GYM w sprawie konkretnego koloru jakiejś maszyny z ich oferty. A on wtedy zapytał o Hammer Tech. Przyznał, że kojarzy naszą markę z Internetu i docenia wysoką jakość wykonania. A gdy dowiedział się, że to wszystko stworzyłem sam w garażu, w ciągu kilku minut zaproponował mi współpracę i możliwość rozwoju pod skrzydłami grupy kapitałowej TOP-GYM.
Zatem firma Hammer Tech szybko złapała wiatr w żagle.
Paweł Siedlecki: – Tak było. Po ośmiu miesiącach pracy w pojedynkę, doszliśmy do momentu, w którym jesteśmy obecnie. Tworzymy firmę, która przeniosła się z garażu, który miał przysłowiowe 5 metrów kwadratowych na halę o powierzchni 700 metrów kwadratowych. Mamy park maszyn i wykwalifikowanych pracowników. Ciągle dostajemy nowe zlecenia, a nasze klatki, wyciągi, bramy nie tylko trafiają do klubów fitness i siłowni w Polsce, ale powoli również w Europie. Ostatnio pojechały do Czech, Niemiec i na Słowację.
Dziękuję za rozmowę.