Fit-Expo 2017

Jak czytamy w wywiadzie z Franciszkiem Georgiewem z Social Tigers (dla FitnessPR), w kontekście mediów społecznościowych „dupa i klata sprzedają się najlepiej”.

Georgiew mówi: „Pokazywanie „bicków” nie tylko generuje duże ilości polubień i zasięgi, ale też przekłada się na zapytania o współpracę dietetyczną czy trenerską, co wiem z pierwszej ręki na podstawie profili zarówno małych, jak i dużych nazwisk branży fitness. Możemy się burzyć, że tak jest, ale tego nie zmienimy.” No właśnie. Możemy się burzyć, ale i tak tego nie zmienimy. Święte słowa, które cały czas mam w głowie patrząc na to, co dzieje się w naszym branżowym świecie.

Ostatni weekend redakcja Fitness Biznes spędziła w Poznaniu, na targach FIT-EXPO. Osobiście nie jestem fanką imprez targowych, ale nie zwalnia mnie to z udziału w nich, zwłaszcza kiedy odbywają się 3 godziny drogi od domu. Zarówno na targi, jak i na konferencje, jeździ się po INSPIRACJĘ i po NETWORKING. To dwa słowa, których branża fitness zdaje się nie znać, bo na imprezach tego typu widzi się wciąż te same twarze. Czasem przemknie ktoś nieznany… Ja wróciłam z głową pełną pomysłów. Wystarczyło tam po prostu pobyć, żeby przewietrzyć myśli, nabrać dystansu do swojego biznesu, porozmawiać z ludźmi. To takie cenne doświadczenie. Bezcenne!

Targi FIT-EXPO to jedyna impreza tego typu w Polsce, która poszła w kierunku targów B2B. Od kilku lat szefową tego projektu jest Anna Myślak, którą wszyscy klienci i media bardzo cenią za jej konsekwencję, otwartość i co najważniejsze, ciekawość potrzeb naszej branży. Na początku istnienia Magazynu Fitness Biznes to właśnie Ania obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i zaprosiła do współorganizacji towarzyszącego targom stworzonego wspólnie Kongresu FIT-EXPO Trendy i innowacje, o którego program dbałam przez 2 lata.
Praca nad targami branżowymi w obecnych czasach i przy tak małym zainteresowaniu samej branży – myślę tu o właścicielach, inwestorach i menedżerach klubów fitness – to naprawdę heroiczne wyzwanie. Większość ma spotkania tego typu po prostu w nosie. To naprawdę smutne, kiedy patrzy się na puste alejki pięknego obiektu targowego, ma się wiedzę o poniesionych przez wystawców kosztach i organizacyjnym wysiłku wszystkich uczestników tego zamieszania. Nie ma w Polsce drugiej tak fachowo przygotowanej imprezy wystawienniczej w naszej branży. Hale są piękne, przestronne, jasne, ale coraz bardziej zawodzą ci, na kontakcie z którymi najbardziej nam zależy. Dlatego oprócz głowy pełnej pomysłów z Poznania przywiozłam smutek, bo, uwierzcie mi, że obojętność i brak zainteresowania daje poczucie beznadziejności. Czyżby jakość i bardzo klarowne sprofilowanie na B2B nie opłacało się w tym kraju? Czy trzeba z targów robić bazar, obudowywać je tysiącem konkursów, plebiscytów, zapraszać mniej lub bardziej kontrowersyjnych celebrytów, żeby cokolwiek naszą branżę zainteresowało? Od 25 lat jestem dziennikarzem. Zaczynałam od stażu w redakcji popołudniówki. Nauczyłam się tam, że tylko sensacja na pierwszej stronie – trup zbierany w kawałkach po plaży czy bardzo złe wyniki kontroli mięsa w sklepach spożywczych – są w stanie skusić do zakupu gazety. W środku było to, co cenne i merytorycznie dobre. Ale ten trup na pierwszej stronie to był lep dla powierzchownego czytelnika, a nie dla ludzi chcących jakości czy chociażby po prostu informacji.

Dlatego droga Lożo Szyderców, puste alejki to nie klęska targów, ich organizatora, to klęska drugiej strony, czyli przedstawicieli klubów, którzy wolą zdjęcie z gwiazdą „fitnessu” niż test nowych urządzeń, poznanie innowacyjnych koncepcji treningowych, rozmowę do niczego nie zobowiązującą na stoisku tym czy owym.
Tak więc, „dupa, klata i bicek” sprzedają i wygrywają. Nie tylko w social media, nie tylko B2C. Smutne prawda? Zwłaszcza, kiedy tyle klubów szuka pomocy i pomysłu na siebie.

Pozdrawiam słonecznie
Dorota Warowna
Redaktor naczelna (wciąż optymistka)

 

- REKLAMA -