Ten czas to niepowtarzalne doświadczenie

Zamknięcie klubów 13 marca było ciosem dla całej branży fitness. Nie ma producentów i dystrybutorów sprzętu bez działających obiektów. O wpływie pandemii na funkcjonowanie firmy, ale także klientów, rozmawiamy z Marcinem Piaskowskim, prezesem firmy Fitnet.


Wasz sektor, myślę tu o oprogramowaniu, miał trochę inne wyzwania

i nie do końca się zatrzymał. Okazało się, że branża
czeka na rozwiązania, które mogą jej pomóc przetrwać ten
czas kryzysu, oferując klubowiczom zajęcia online. Co zaproponował
swoim klientom Fitnet?

‒ Decyzja o zamknięciu obiektów była wydarzeniem bez precedensu. W ciągu dwóch pierwszych tygodni zostaliśmy zasypani różnymi prośbami naszych klientów ‒ głównie dotyczyły one obniżenia kosztów dzierżawy oprogramowania lub zmiany terminów płatności
faktur za inne usługi czy towary. Poza tym zaczęły pojawiać się pytania o możliwość transmisji zajęć czy treningów w internecie. Wskazywaliśmy ogólnodostępne, bezpłatne rozwiązania, ale równocześnie rozpoczęliśmy prace nad własną usługą, która będzie zintegrowana z naszym programem i mogłaby być w pełni zautomatyzowana i kontrolowana. Finalnie zaoferowaliśmy naszym klientom taką usługę.
Mogą w całości nad nią panować, mogą utworzyć grafik zajęć online i ustanawiać zasady dostępu do transmisji, np. klient z aktywną, opłaconą umową (lub karnetem) ma dostęp, a pozostali nie. Można także te zajęcia sprzedawać (płatności online) lub udostępniać wszystkim swoim klubowiczom bez limitu. Oprócz transmisji live (streaming) klub
ma możliwość rejestracji materiału i udostępniania tych nagrań swoim klientom. To coś na kształt VOD.

Z pewnością wasi klienci oczekiwali wsparcia w postaci zmiany warunków umowy czy też odłożenia płatności na późniejszy termin, kiedy ich obiekty ruszą. Jak to była skala i jak rozwiązywaliście te problemy?

‒ Jak wspomniałem wcześniej, zostaliśmy zasypani e-mailami po opublikowaniu naszego oświadczenia na czas pandemii. Większość klientów spodziewała się redukcji opłat na czas pandemii lub wręcz ich zaniechania. Podjęliśmy decyzję, że do każdego klienta będziemy
podchodzić indywidualnie i tak też zrobiliśmy. W większości przypadków zawiesiliśmy opłaty i będzie to trwało aż do ponownego uruchomienia.
Renegocjacji uległy też umowy serwisowe i ceny innych usług. Musieliśmy to zrobić. Od 20 lat pracujemy dla obiektów sportowych i nie wyobrażam sobie, aby im nie pomóc, jeśli możemy. Oczywiście spowodowało to znaczne obniżenie naszych wpływów, ale każdym kosztem przetrwać musimy wszyscy. I kluby, i my. Połowa naszych klientów to ci, którzy program zakupili i nie ponoszą comiesięcznych kosztów ‒ kilku z nich poprosiło o pomoc w konfiguracji programu, aby umożliwić pracę zdalną dla swojego personelu. Zaproponowaliśmy też klientom bezpłatne szkolenia i warsztaty tematyczne, aby lepiej mogli poznać nasze oprogramowanie. Przyznaję, że nasz dział techniczny takich szkoleń odbył do dziś kilkadziesiąt, a ich efektem były zlecenia klientów na uruchomienie usług dodatkowych ‒ strefy klienta, wysyłki SMS-ów, płatności online i wiele innych ‒ faktury za to będą wystawione dopiero po otwarciu obiektów.

Ciąg dalszy rozmowy przeczytasz w najnowszym wydaniu Magazynu Fitness Biznes – LINK DO WYWIADU

Fot. Karol Kalinowski

- REKLAMA -