Mieszkańcy krajów południowych, o klimacie z wysokimi temperaturami, od lat praktykują sjestę. Zdaniem australijskich naukowców to doskonałe prozdrowotne rozwiązanie na dramatyczne skutki upału, także te długofalowe. Mało tego – zdecydowanie lepsze niż klimatyzacja.
Krótki sen czy jednak klimatyzacja: co wybrać dla zdrowia? Publikacja na ten temat, autorstwa grupy badaczy z The Australian National University, ukazała się The Lancet Planetary Health.
Klimatyzacja i sen: co pomaga, co szkodzi?
Choć ciągu ostatnich 40 lat mieszkańcy północnej Australii spędzają zdecydowanie więcej czasu w klimatyzowanych pomieszczeniach, to paradoksalnie są bardziej podatni na zgony związane z wysokimi temperaturami.
Co ciekawe, odmiennie dzieje się z rdzennymi mieszkańcami tego kontynentu. Z różnych powodów korzystają oni z klimatyzacji w dużo mniejszym stopniu, a jednocześnie są społecznością znacznie obciążoną szeregiem problemów zdrowotnych.
Społeczno-kulturalne praktyki stosowane przez całe pokolenia Pierwszych Narodów, takie jak unikanie aktywności podczas najgorętszego okresu dnia, to potężny czynnik ochronny ludzkiego zdrowia. – Popołudniowa drzemka pomaga organizmowi zaaklimatyzować się, chroni przed gorącem, nic nie kosztuje i nie pozostawia śladu węglowego – zachwala dr Simon Quilty, główny autor pracy.
Klima chroni, ale…
Jego kolega i współautor, prof. Aparna Lal przyznaje, że klimatyzacja zapewnia schronienie przed ekstremalnie wysokimi temperaturami. Wygląda jednak na to, że utrudnia adaptację do panujących gorących warunków. Zdaniem badacza, w rejonach dotkniętych okresami wysokich temperatur należy postawić na taką architekturę budynków, która zapewnia bierne wychładzanie, a jednocześnie styl życia trzeba dostosować do otaczających warunków – tak jak przez wieki czynili to rdzenni mieszkańcy Australii.
Szereg badań wykazał, że popołudniowa krótka drzemka, nieprzekraczająca godziny, poprawia koncentrację, ułatwia zapamiętywanie informacji i poprawia samopoczucie.
Źródło: zdrowie.pap.pl