Ach, jak dobrze prowadzi się działalność klubów fitness w wielkomiejskiej bańce. Wiem o tym z autopsji. Żywiąc się samymi danymi sieci klubów Total Fitness z ubiegłego wysokiego sezonu, mógłbym na długo pozostać w doskonałym samopoczuciu. Doświadczenie podpowiada mi jednak, że nie warto zbyt długo trwać w przewlekłym samozadowoleniu – pisze w kolejnym felietonie Adam Śliwiński.
Dlatego odłożę na bok owe rekordowe tabelki i wykresy. Obrazują one bowiem zupełnie nie reprezentatywny, bo szalenie aktywny i intensywnie ćwiczący, ale mimo wszystko niewielki wycinek znacznie większej i bardziej różnorodnej populacji. Zwłaszcza pod względem „lajfstajlowym”. Popatrzmy zatem szerzej.
Eurobarometr 525* – na podstawie danych z kwietnia i maja 2022 roku – kreśli złożony i po części ponury obraz naszego skądinąd pięknego kraju. Zawarte w raporcie dane prowadzą mnie do następującego uogólnienia. My Polacy – o ile nie pozostajemy w bezruchu, co dla wielu z nas niestety nadal stanowi wygodny wybór – raczej skłaniamy się do aktywności fizycznych innych niż ćwiczenia i uprawianie sportu. Zwłaszcza takich o umiarkowanym choć o (dość) regularnym charakterze. Przy czym nasza aktywność (co do zasady) nie trwa dłużej niż jedną godzinę i odbywa się, wedle naszych deklaracji, przede wszystkim w plenerze, w domu lub w drodze. Ale po kolei.
Spośród tysiąca respondentów badanych w Polsce w wieku powyżej lat 15, jedynie 23% deklaruje, iż ćwiczy lub uprawia sport przynajmniej jeden raz w tygodniu – czyli (dość) regularnie.
Jest to niestety równoznaczne ze spadkiem o 5 punktów procentowych (pp) wobec analogicznego badania z 2017 roku. Tym samym brakuje nam w tej chwili aż 15 pp do średniej wartości dla 27 krajów UE (38%). Przy czym mniejsze lub większe negatywne odchylenie od średniej unijnej występuje we wszystkich grupach demograficznych z wyjątkiem mężczyzn w wieku 15-24 lat. A od krajów Skandynawii i Beneluksu dzieli nas już przepaść. W takiej Finlandii na przykład ćwiczy lub uprawia sport aż 71% badanych osób i to nie rzadziej niż jeden raz w tygodniu.
Z niedowierzaniem odnotowałem, że na całkowitą rezygnację z ćwiczeń i uprawiania sportu zdecydowało się o 9 pp więcej badanych w Polsce respondentów niż jeszcze pięć lat wcześniej (65% w 2022 roku wobec 56% w 2017 roku). Takiego dołującego zjazdu nie dokonał nikt inny.
Na przeciwległym, bo aktywnym biegunie – choć wcale nie w czołówce – odnajdziemy Czechy i Chorwację. W obu wydawałoby się że kulturowo bliskich nam krajach na przestrzeni ostatnich lat udział osób, które nie trenują w ogóle, spadł w tamtejszych populacjach aż o 15 pp.
Jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, pozostajemy daleko za średnią unijną także w przypadku (dość) regularnego – nie rzadziej jednak niż jeden raz w tygodniu – podejmowania innych aktywności fizycznych. Do nich autorzy Eurobarometru 525 zaliczają m.in. przejazd rowerem z miejsca na miejsce np. z domu na uczelnię lub do miejsca pracy, taniec towarzyski czy też zajęcia w ogrodzie. Poprzeczka nie wisi szczególnie wysoko. A mimo to jedynie 39% wszystkich respondentów z Polski zalicza siebie do tej grupy. Znowu, do średniej unijnej brakuje nam sporo, bo aż 11 pp.
Na dużą próbę zachowania spokoju wystawiłem sam siebie gdy doczytałem, że nawet ze zwykłym chodzeniem jest nam zupełnie nie po drodze. O ile spacer (chociażby z psem) lub dziarski marsz trwają dłużej niż 10 minut. W tej podstawowej dyscyplinie jesteśmy na samym końcu unijnej stawki.
Przyjrzałem się także miejscom podejmowania jakiejkolwiek aktywności fizycznej przez wszystkie te osoby, które tak deklarują, bez różnicy na to jak często to robią. Nawet jeżeli jest to pojedynczy zryw w całym długim miesiącu. Sam raport nie określa, w podziale na kraje, jak liczna jest to grupa. W całej UE jest to siedmiu na dziesięciu respondentów. Nie mniej jednak z surowych danych dla Polski wynika, że jest to w naszym przypadku niewiele powyżej połowy wszystkich badanych respondentów. Mogli oni wskazać więcej niż jedno takie miejsce.
Z udzielonych odpowiedzi dowiadujemy się, że 46% mniej lub bardziej aktywnych osób wybiera park (w domyśle najszerzej pojęty plener), 42% oddaje się aktywności fizycznej w domu, zaś 28% czyni tak w drodze, przemieszczając się w celach transportowych z miejsca na miejsce. Mamy tutaj do czynienia ze sporymi zmianami w porównaniu z badaniem z 2017 roku – odpowiednio o 4, 6 i 7 pp, i to w górę. Są to wskazania albo na poziomie średniej unijnej (park/plener) albo znacznie powyżej (dom, w drodze).
W jednym miejscu przybywa, w innym ubywa. Oto banalne preludium do najbardziej rozczarowujących wskazań na Eurobarometrze. Kontrastują one zwłaszcza z tym co napisałem na wstępie.
Jedynie 7% z grupy mniej lub bardziej aktywnych mieszkańców Polski wskazuje klub fitness jako jedno z miejsc uprawiania przez siebie aktywności fizycznej. Jest to spadek o 4 pp wobec badania z 2017 roku podczas gdy średnia unijna spadła w tym samym okresie jedynie o 2 pp do wciąż względnie wysokich 13%.
Mniej więcej tyle samo osób (odpowiednio 9% i 7%) udaje się do klubu sportowego (karate, siatkówka, piłka nożna, itp.) lub do ośrodka sportu i rekreacji (basen, bieżnia, kort tenisowy, itp.). W pierwszym przypadku jest to powtórka wyniku z 2017 roku. Natomiast w drugim przypadku mamy na przestrzeni pięciu lat spory spadek, bo aż o 6 pp.
Z wszystkich osób, które podejmują jakąkolwiek aktywność fizyczną w naszym kraju, i to niezależnie od tego gdzie jest ona wykonywana, większość poświęca na to każdorazowo nie więcej niż jedną godzinę. Warto zaznaczyć, że owa większość to 53% w przypadku aktywności o intensywnym wysiłku (trening siłowy, trening wytrzymałościowy, itp.) oraz 67% w przypadku aktywności o umiarkowanym wysiłku (jazda na rolkach lub rowerze, gry i zabawy, koszenie trawy, itp.).
Należy także zauważyć, że jeszcze w 2017 roku udział osób, które przeznaczają na aktywność fizyczną nie więcej niż jedną godzinę w dniu kiedy tak czynią, odpowiadał średniej unijnej. Ale już badanie z 2022 roku pokazuje, że zaszły spory zmiany. Coraz mniej czasu przeznaczamy na aktywność fizyczną gdy się już do tego zabierzemy. Po prostu śpieszy się nam bardziej niż statystycznemu mieszkańcowi UE.
Eurobarometr 525 jest znacznie obszerniejszy. Ale nawet po częściowej lekturze owego raportu da się usłyszeć doniosły rozdźwięk. Jak to możliwe, że nie tylko operatorzy klubów fitness – w tym ja, do niedawna – ale chyba wszyscy wokół, jakkolwiek by nie byli związani z branżą fitness, fetują i ogłaszają rekordy wszechczasów, gdy z publikowanych liczb wynika, iż potencjał rynkowy, w tak zwanym międzyczasie, dotkliwie się skurczył?
Sam nie wiem czy jest to objaw bardziej technicznego czy raczej socjologicznego zjawiska. Może wskazania naszych krajowych termometrów mają się nijak do wskazań na europejskim barometrze? Albo po prostu nie wypada inaczej?
* https://europa.eu/eurobarometer/surveys/detail/2668
Fot. Geert Pieters/ Unsplash