FIBO 2019 – subiektywnie

145 000 odwiedzających (w tym 84 000 profesjonalistów), 1105 wystawców z 49 państw na 160 000 mkw. powierzchni wystawienniczej – tyle o FIBO 2019 mówią statystyki. Względem roku poprzedniego impreza odnotowała delikatny wzrost. A jak prezentują się w statystykach Polacy?

Polska na 5 miejscu na liście wystawców

O ile wystawcy znad Wisły nie zawiedli – w tym roku 43 polskich firm zaprezentowało swoje produkty w Kolonii – i dzięki temu Polska wskoczyła na 5 miejsce na liście wystawców, o tyle liczba odwiedzających z Polski zmalała w stosunku do roku poprzedniego o prawie 20 %. Do Kolonii przyjechało jedynie 697 osób. To niestety odczuli polscy dystrybutorzy sprzętu czołowych marek światowych, którzy zgodnie odpowiadali, że odwiedzili ich tylko przedstawiciele sieci oraz właściciele i menedżerowie biorący udział w zorganizowanym kameralnym wyjeździe z Polski. Zdecydowanie zabrakło osób reprezentujących nowe inwestycje oraz przedstawicieli niezależnych klubów, które właśnie na FIBO powinny szukać inspiracji do dalszego rozwoju.

Dla odwiedzających

Wiele osób mogły odstraszyć ceny, które z roku na rok podnoszą kolońscy hotelarze. Za noc w hotelu można było zapłacić nawet 9000 zł… Noclegi w hostelach w pokojach wieloosobowych potrafiły osiągnąć cenę 600 zł. Zdecydowanie bardziej ekonomicznym rozwiązaniem był nocleg w Duesseldorfie (przejazd pociągiem na trasie Kolonia/ Targi i Duesseldorf/ Dworzec Główny trwa <30 minut i kosztuje ok. 12 EUR) lub wojna nerwów i rezerwacja last minute, z której skorzystałam. Ceny tuż przed targami w dobrych lokalizacjach spadały do normalnego poziomu. Podobnie było z cenami lotów.

Jakie było FIBO 2019?

Bywam na FIBO od 2007 roku. Pamiętam jeszcze czasy FIBO w Essen, pamiętam lata świetności FIBO POWER w Kolonii, na które wejścia w dzień otwarty dla publiczności musieli pilnować ochroniarze, bo takie tłumy chciały wejść do hali. Rynek usług fitness zmienia się i właśnie tam, na targach w Kolonii można to zauważyć. FIBO POWER nadal cieszy się zainteresowaniem fanów kulturystyki, ale szału nie ma. W tym roku specjalnie postanowiłam uczestniczyć w dniu branżowym i dniu dla szerokiej publiczności, żeby sprawdzić, czym interesują się Mueller i Kowalski (z obserwacją tego drugiego było, jak wynika ze statystyk, trochę trudniej).

Cieszy fakt, że klienci ostateczni klubów interesują się także tym, co do tej pory interesowało wybranych. Nie biegną tylko po zdjęcie z celebrytami FIBO POWER lub po darmowego batona, ale testują, ćwiczą, pytają w innych halach, także w tych, gdzie na dobre zaczynają zadomawiać się hasła: WELLNESS, RELAKS, TRENING PROZDROWOTNY, TRENING FUNKCJONALNY. FIBO 2019 to dla mnie przede wszystkich 3 istotne trendy: nowe technologie, diagnostyka ćwiczącego i monitoring treningu oraz trening grupowy. Jeśli uważacie, że przetrwacie w branży fitness kolejne lata nie uczestnicząc w rewolucji technologicznej, to muszę was rozczarować. Ten eksperyment się nie uda. Warto rozpocząć oswajanie aplikacji, VR i innych rozwiązań, żeby dogonić potrzeby klienta.

Jeśli uważacie, że wasz klient za rok lub dwa nie będzie potrzebował diagnostyki, testów, a później monitoringu jego postępów treningowych, to też się mylicie. Jeszcze kilka lat temu pamiętam pustki na stoiskach oferujących rozwiązania z tej dziedziny, a teraz do większości z nich stały kolejki. No i wreszcie trening grupowy. Właściwie wszystkie najbardziej liczące się na rynku marki sprzętu przestały myśleć o swojej ofercie w kategorii urządzeń. Wszystkie sprzedają koncepcje treningowe, które mają pomóc klubom w motywowaniu klientów, zwiększeniu retencji, budowaniu społeczności.

Nie kupujemy już bieżni czy rowerka. Kupujemy pomysł na jego wykorzystanie. Ktoś zapytał mnie, czy w dobie dyskontów, które wyposażone są jak kluby premium, sprzęt dla klienta ostatecznego jeszcze ma większą wartość. I tu macie odpowiedź na pytanie. Liczy się koncepcja, w której ten sprzęt wykorzystacie. To wasza tajna broń, która wymaga jednak przemodelowania myślenia o klubie. Ta edycja FIBO to właśnie pokazała. Wszyscy eksperci są zdania, że rynek bardzo się zmienia i branża musi na to umieć reagować. To nie dotyczy tylko Polski, w której sama branża zdewaluowała wartość swojej usługi.

Cały świat zastanawia się, jak będzie wyglądał rynek usług za 10 lat. Na pewno rządzić będzie dyskont. W Polsce i w całej Europie. Mówi się nawet o ponad 60% udziale w rynku. Już kiedyś sugerowałam wam wzięcie pod lupę branży fmcg. Zapewne wydaje się wam to irracjonalne, ale to co dzieje się w niej, ma swoje odbicie także w branży fitness.

Polska jest krajem Biedronki i Lidla, a nie Piotra i Pawła lub Almy. Czy więc jest miejsce na premium, na fitnessowe delikatesy? Jest, ale to ciężka praca i na jej efekty trzeba będzie poczekać. Klient musi dojrzeć do premium. Nie wszyscy chcą trenować tanio i w tłumie. Nie każdy ma ochotę czekać na szafkę, prysznic czy bieżnię. Ale na to potrzeba czasu i cierpliwości. Poza Polską także padają pytania o przyszłość klubów butikowych. Mówi się o dalszym ich rozwoju. Tu także potrzeba klienta, który nie tylko aspiruje, ale rozumie korzyści z treningu w takim miejscu.

Warto było zrobić w dwa dni ponad 25 km po halach targowych. Dla mnie był to czas obserwacji, rozmów, wniosków i wielu inspiracji do pracy na kolejne miesiące. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy znaleźli dla mnie czas. Dobra 5 z plusem należy się polskim firmom, które miały odwagę wystawić się na FIBO. Piękne stoiska, profesjonalna obsługa i świetna oferta. Mamy się czym chwalić. Szkoda tylko, i dlatego smutek, o którym pisałam w relacji na FB, że tak mało właścicieli i menedżerów klubów interesuje to, co czeka ich biznesy. Siedzenie w swoim biurze lub podglądanie konkurencji to nie najlepsza strategia na najbliższe lata. Ciężkie lata, ale przez to jakże ciekawe.

Pozdrawiam
Dorota Warowna
Red.nacz.

P.S. Dziękuję załodze Magic Gym z Białegostoku za pouczające i inspirujące rozmowy w drodze 🙂 To materiał na porządny artykuł.

Fot. Dorota Warowna

- REKLAMA -