Liczby na stronie internetowej sieci Calypso, choć z każdym dniem tego roku już mało aktualne, bo sieć się rozrasta, robią wrażenie: 46 klubów, 20 miast, 4600 maszyn, 55 000 mkw. powierzchni, 920 trenerów. Celem jest 100 lokalizacji w najbliższej przyszłości. O marce Calypso, pomyśle na współpracę z PZU, o tym, co oznacza dla sieci i jej przyszłości transformacja, rozmawiamy z prezesem i twórcą Calypso Fitness, Mikołajem Nawackim.
Rozmawiała Dorota Warowna
Zdjęcie Zofia Kowalczyk
Sto klubów to bardzo ambitny cel.
– Calypso Fitness zawsze stawiało na konsekwentny rozwój, w związku z tym rośnie
liczba klubów – w pierwszym półroczu tego roku będziemy świętować 50. otwarcie,
a do końca roku będziemy mieli 60 lokalizacji. Liczba 100 klubów staje się realnym
celem. W najbliższym czasie otwieramy kilka klubów w Warszawie – Galeria Plac Unii,
biurowiec F2 na warszawskich Stegnach/Sadybie oraz kolejny już – czwarty – klub
Calypso Fitness w Szczecinie, jak również pierwszy klub Calypso Fitness w Krakowie
w najbardziej prestiżowej lokalizacji w tym mieście – w Galerii Kazimierz. Pojawimy się
również w kolejnych miastach, w których nas do tej pory nie było. Co roku uruchamiamy
ponad 10 nowych lokalizacji i to tempo chcielibyśmy co najmniej utrzymać.
Przed podjęciem decyzji o nowej lokalizacji dokonujemy wnikliwej analizy ekonomicznej
i sprawdzamy, czy jest ona zgodna ze strategią rozwoju naszej sieci. Mamy kluby
i w dużych miastach, i w małych miejscowościach,w: Warszawie, Trójmieście,
Szczecinie, Częstochowie, Rzeszowie, ale także w Koninie, Pile czy w Suwałkach. Naturalny jest fakt, że im większe miasto, tym potencjalna liczba naszych klubów w tym
mieście jest większa. Nie zakładamy jednak, że małe miasto nie potrzebuje dużego
klubu fitness.
Jaka jest sieć Calypso Fitness? Czym chce trafić do serc klientów? Co komunikuje Polakom marka Calypso Fitness? Czym się wyróżnia na bardzo konkurencyjnym już rynku? Dla kogo chcą być kluby Calypso Fitness?
– Na szczęście na rynku zawsze była i będzie konkurencja, pojawiają się nowe sieci,
nowe pomysły na modele klubów. Przede wszystkim jednak to klienci się zmienili – stali
się bardziej świadomi i wymagający. Ich oczekiwania pędzą do przodu, a my zawsze
chcemy być przed nimi. To nas ogromnie cieszy i stawia wyzwania każdego dnia. Dla
nich się zmieniamy i to oni nas motywują do ciągłego udoskonalania oraz rozwoju
sieci i oferty. Słuchamy ich opinii, analizujemy zgłaszane potrzeby. Ten głos jest dla nas
najważniejszym, płynącym z rynku impulsem. Dla kogo jest Calypso Fitness? Dla wszystkich aktywnych osób ceniących wysoki standard i jakość klubów. Nasi klienci to i studenci,i aktywni rodzice – dla nich mamy Kids Playe (pokoje zabaw dla dzieci z opieką), to osoby aktywne zawodowo i aktywni seniorzy. Mamy tak skonstruowaną ofertę i zaprojektowanekluby, żeby każdy mógł czuć się u nas swobodnie
i wykonać satysfakcjonujący i efektywny trening. Bardzo cenimy czas naszych
rodaków. Widzimy, że nastała era szybkiego, wygodnego życia, niechęci do czekania i konsumowania w biegu. Dlatego też staramy się pakietować nasze usługi tak, żeby klient sam mógł wybrać to, co spełni jego oczekiwania. Składa się na to standard naszych klubów, ich lokalizacje, jak również wiele udogodnień zawartych
w cenie abonamentu: opieka trenerska, od niedawna również prywatna opieka
medyczna gwarantowana przez PZU Zdrowie, szeroki wybór zajęć grupowych i wyłącznie nowy park maszynowy. Zgodnie z naszą misją i wizją kluby Calypso Fitness to nowoczesne obiekty sportowe oferujące klientom kilkadziesiąt różnych możliwości treningowych. Nasza polityka nie jest i nigdy nie będzie skierowana tylko na zewnątrz, na poszukiwanie nowych klientów. Nie zapominamy o klientach, których mamy, i na nich skupiamy znaczną część uwagi. Wysoka retencja to nasz priorytet. Pomagają nam w tym autorskie programy, jak Fit Misja. To program lojalnościowy, który zachęca i motywuje do treningu wszystkich bez wyjątku. Nagrody gwarantowane
są dla każdej osoby, która zdecyduje się na udział i zbierze odpowiednią liczbę pieczątek w określonym czasie. Nie dla pierwszych, najszybszych – dla wszystkich. Pierwsza edycja zakończyła się ogromnym sukcesem, w akcji wzięło udział ponad 120 tys. osób, dlatego po świętach Wielkiej Nocy rozpoczynamy drugą,
jeszcze bardziej spektakularną edycję Fit Misji. Nasi klienci doceniają fakt, że jesteśmy
szczerzy i transparentni w tym, co robimy. Nigdy nie wprowadzamy ich celowo w błąd, nie ukrywamy niczego małym druczkiem. Próg wejścia i wyjścia w nasze szeregi jest bardzo przystępny. Dlatego klienci czują, że to ich wybór, nie są do niczego zmuszani. Muszę przyznać, że to, co nas bardzo cieszy i można już śmiało mówić o wzmożonym trendzie – klienci coraz dłużej są z nami i bardzo chętnie do nas
wracają. To dla nas ogromna satysfakcja i najcenniejsze wyróżnienie, jakie możemy dostać. Zgodnie z ostatnim badaniem KPMG usługa, która cieszy się największym zainteresowaniem Polaków, to zajęcia w klubach sieci Calypso Fitness. Wygraliśmy z kinami i teatrami, Netflixem i innymi podmiotami oferującymi oferującymi usługi w segmencie rozrywki i spędzania czasu wolnego. Marka Calypso Fitness została
najwyżej oceniona w tym badaniu i cieszy się największym zaufaniem Polaków, co potwierdza, że jakość i innowacyjność, o której rozmawialiśmy wcześniej, jest w dzisiejszych czasach kluczowa dla konsumentów.
Na przełomie roku kilka informacji odnotowało największe zainteresowanie
branży, kiedy patrzę na statystyki portalu fitnessbiznes.pl, w tym wycofanie się Jatomi z polskiego rynku, wycofanie przez Benefit Systems wniosku w sprawie koncentracji polegającej na przejęciu kontroli nad Calypso Fitness oraz zawarcie umowy w sprawie podziału Calypso Fitness. Co oznacza dla sieci i jej przyszłości transformacja Calypso Fitness? Jak pan widzi swoją rolę w dalszym rozwoju sieci?
– Nasza umowa wygasła, w związku z tym wniosek jako bezprzedmiotowy został wycofany. Benefit Systems był i jest naszym akcjonariuszem. W tej chwili ma 33 proc. akcji. Wspomniane transakcje dotyczą zmian w akcjonariacie, nie zmieniają naszej strategii, są neutralne dla spółki. Calypso Fitness było i jest skupione na swoim rozwoju i cały zespół Calypso Fitness, jak również moja osoba, codziennie pracuje nad
rozwojem sieci oraz nowymi produktami.
Kiedy mówi się w branży o sieci Calypso Fitness, prawie zawsze pojawia się w rozmowie pana nazwisko. Calypso to pan. Jest pan marką. Mówi się, że zarządza pan firmą twardą ręką. Jakim jest pan szefem? Jaki styl zarządzania preferuje pan? Jaki styl, pana zdaniem, sprawdza się w polskiej branży fitness? Czy, pana zdaniem, polskie kluby są dobrze zarządzane?
– Jakim jestem szefem? Nie odpowiem na to pytanie. O to trzeba zapytać mój zespół.
Trudno mi zdefiniować styl zarządzania, który preferuję czy który zaowocuje sukcesem
na naszym rynku. Myślę, że nie ma jednego rozwiązania, jednej recepty. Biznes
porównuję do sportu – panują tu podobne zasady i reguły. Jeżeli chce się odnieść sukces, nie można iść na skróty. Tylko ciężka praca, determinacja i wiara w marzenia pozwolą osiągnąć sukces. Jednocześnie biznes to gra zespołowa – w swojej filozofii wyjątkowo mi bliska. Wychodzę więc z założenia, że nawet najlepsza jednostka, największy talent sam nie osiągnie sukcesu w biznesie. Cały zespół pracuje na sukces Calypso Fitness i praca ta trwa już ponad 20 lat. Poza tym w biznesie potrzeba dużo wytrwałości, szczęścia, konsekwencji, ale przede wszystkim pomysłu. Zaskoczeniem dla mnie było niedawne spotkanie z największą siecią klubów fitness w Bułgarii. Przedstawiono mi sposób postrzegania branży, standardy i strategiczne zarządzanie na najwyższym poziomie. Myślę, że w dzisiejszych czasach, gdy każdy ma równy dostęp do informacji, aktualnych trendów, zarówno europejskich, jak i światowych, może skutecznie kreować własną politykę zarządzania klubami. Na pewno trzeba być blisko swojego zespołu i klientów, nie da się skutecznie zarządzać, siedząc w fotelu i operując komputerem.
Nie ma wątpliwości, że nasz rynek usług fitness różni się od innych w Europie czy
na świecie. Na krajobraz polskiej branży fitness wpłynęło pojawienie się istotnego
gracza, jakim jest Benefit Systems. Najpierw występujący w roli pośrednika
między klubami a korporacyjnym klientem ostatecznym, w konsekwencji także
operator klubów z pewnością odegrał i nadal odgrywa dużą rolę w kształtowaniu
tego rynku. Rozmach, z jakim rozwijało się Calypso, też jest w dużej mierze
efektem partnerstwa z Benefit Systems. Jak ocenia pan tę współpracę z perspektywy czasu? Czy bez niej Calypso Fitness, mimo ogromnego zaangażowania z pana strony, byłoby w tym miejscu co teraz?
– Polska jest ewenementem na skalę europejskączy nawet światową. Ponad 800
tys. osób ma karty, które otrzymuje od pracodawcy, finansowane w całości lub współfinansowane. To prawie jedna trzecia wszystkich aktywnych sportowo Polaków. Bez wątpienia Benefit Systems bardzo mocno przyczynił się do rozwoju rynku i zwiększenia aktywności wśród Polaków, a gdyby nie karty pracownicze – rozwój branży fitness nie byłby w Polsce aż taki szybki. Calypso zaczęło honorować karty Benefitu
w 2008 roku. My mieliśmy trzy kluby, a Benefit dopiero szykował swój debiut
IPO. Współpraca z Jamesem Van Berghem od samego początku układała się bardzo
dobrze. To wyjątkowy człowiek, niezrównany strateg, mogę śmiało powiedzieć, że
był dla mnie inspiracją i bardzo wiele się od niego nauczyłem. Do dziś zasiada w radzie
nadzorczej Calypso Fitness. Z perspektywy czasu wiem, że podjęcie partnerskiej
współpracy było słuszną decyzją. Gdzie byłoby Calypso gdyby nie Benefit Systems
– zapewne w równie ciekawym i pełnym wyzwań miejscu, choć nie mogę powiedzieć,
że samodzielnie osiągnąłbym ten poziom. Akcjonariusze Calypso to też drużyna , która
osiągnęła sukces i razem cieszymy się, codziennie patrząc na ciągły rozwój spółki i
jej perspektywy na przyszłość.
Obserwuję branżę fitness od kilkunastu lat, rozwijam się razem z nią i przyznam,
że mam coraz większy problem z jej zrozumieniem. Bardzo dużo się zmieniło,
od kiedy zaczęłam o niej pisać. Zmienił się rynek, zmieniły się potrzeby klientów,
pojawiło się wielu poważnych i mocnych graczy. Inwestycja w klub to już nie zabawa, nie realizacja sportowych ambicji jak w latach 90. To twardy biznes, w którym najpierw liczy się excel, a dopiero na końcu jest miejsce na fitnessowe pasje. To biznes jak każdy inny, więc potrzeba w nim przede wszystkim biznesowego know-how. Tymczasem mam wrażenie, że wielu właścicieli i menedżerów polskich klubów tego jeszcze nie zrozumiało. Liczą na gotowe recepty na sukces, które obiecują rzesze ekspertów branży. Myślę, że najbliższe dwa lata będą bardzo ważne dla branży fitness. Przetrwają je ci z zapleczem finansowym lub ci, którzy nauczą się czytać znaki na niebie i wyjdą z rozleniwiającej strefy komfortu. Jak pana zdaniem będzie wyglądał rynek w perspektywie pięciu lat? W tej chwili możemy jeszcze mówić o dużym rozdrobnieniu, o wielu małych, niezależnych operatorach. Czy te proporcje ulegną istotnym zmianom?
– Tak jak mówiłem wcześniej, moim zdaniem nie ma jednej recepty na sukces, na powodzenie. Branża fitness to twardy biznes, jak każdy inny. Poza pasją i oddaniem
niezbędny jest przemyślany model biznesowy. Nasz oparty jest na świadczeniu najwyższej jakości usług dla klientów w klubie. Jednocześnie nasze abonamenty zawierają w sobie również dodatkowe benefity, między
innymi prywatną opiekę medyczną. Jako jedyni w Polsce posiadamy cztery strefy
przychodowe, a dzięki tej dywersyfikacji nasze kluby notują stały, stabilny przyrost członków i przychodów. Te strefy to: abonamenty detaliczne (FitOPEN oraz FitPLUS), karty MultiSport, karty BeActive, abonamenty własne sprzedawane w kanale B2B. Rynek zmienia się bardzo dynamicznie. Jeszcze dwa, trzy lata temu nikt nie przewidziałby tego, co dzieje się teraz. Za kilka lat na pewno pojawią
się nowe koncepcje i trendy. Jedno jest pewne– ludzie będą ćwiczyć i dbać o zdrowie,
i będzie ich coraz więcej. A fuzje i przejęcia to naturalne procesy, które na stałe wpisują się w krajobraz rozwiniętych rynków, niezależnie od branży. Nie powinno to nikogo dziwić.
W wielu dziedzinach Calypso Fitness zawsze zaskakiwało rynek i szło własną drogą. Myślę o wypracowaniu procedur, o prężnym dziale sprzedaży, a teraz o karcie, którą stworzyliście państwo razem z PZU. To bardzo ponadczasowy produkt. Jak klienci zareagowali na kartę FIT Plus? Opieka medyczna połączona z usługami fitness to przyszłość naszej branży. Jak wynika z ostatniego raportu
Hays, rozszerzony pakiet usług medycznych i karta sportowa to czołówka na
liście oczekiwań pracowników w stosunku do pracodawców. Skąd pomysł
na ten kierunek? Intuicja czy trzeźwa analiza trendów?
– Zawsze szukamy takich rozwiązań, których nikt nie wdrażał. Jesteśmy pionierami
w wielu projektach. Abonament łączący w sobie usługę fitness z prywatną opieką medyczną to wynikowa obserwacji rynku i jego potrzeb. To strzał w dziesiątkę. To jedyna taka karta na świecie i kompletna rewolucja dla rynku. Szukaliśmy takiego uzupełnienia dla naszej karty, które pozwoli klientowi korzystać z jej benefitów, nawet jeżeli nie może przyjść na trening. Najczęściej są to powody zdrowotne, a partner medyczny daje takie rozwiązanie. PZU Zdrowie, które ma ponad 2000 placówek partnerskich, idealnie wpisuje się w nasz zasięg. Zawsze staramy się
wyprzedzać teraźniejszość. Wyznaczamy trendy i jesteśmy tymi, których rynek kopiuje,
nigdy odwrotnie. Nasz model biznesowy oparty jest na wielu innowacyjnych produktach
i mamy doświadczenie w ich wprowadzaniu. Dobrym przykładem jest również
nasz flagowy produkt dla studentów – karta BeActiv. To karta honorowana w ponad
200 klubach w Polsce. W najbliższym czasie osiągniemy 250 tys. wydanych kart. To również jedyna taka karta na rynku. Mogę zdradzić, że nasze laboratorium nowych
produktów pracuje nad kolejnymi innowacyjnymi konceptami i na pewno jeszcze
nieraz uda nam się pozytywnie zaskoczyć zarówno klientów, jak i rynek.
Klub fitness to nie tylko miejsce do ćwiczeń, żyjące jedynie z karnetów i abonamentów. To miejsce o dużo szerszej definicji i ogromnym polu do działania
dla właścicieli, którzy jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. Pan wie to już od
dawna i dlatego karta, o której wspomnieliśmy. Za chwilę odzież sportowa,
która będzie dostępna w państwa sieci. Co jeszcze, pana zdaniem, można zaoferować klientom klubów? Czy faktycznie możemy dążyć do sytuacji, kiedy tylko
połowa wpływów do klubowej kasy będzie pochodziła z karnetów, wejściówek
czy abonamentów? Czy klubowicz, człowiek aktywny fizycznie, ma istotnie tak
duży potencjał zakupowy?
– Nasz core biznes to zapewnienie szeroko pojętej usługi sportowej ukierunkowanej na fitness. To sprzedajemy i w tym się specjalizujemy. Nie zmienia to jednak faktu, że ci,
których fitness wciągnął na dobre, potrzebują profesjonalnej odzieży sportowej. W Polsce jest około 2,5 mln osób uprawiających fitness. Rynek odzieży dla nich przeznaczonej wart jest około 600 mln zł. Dotychczas zdominowany jest on przez globalne marki, których oferta nie jest ukierunkowana na potrzeby
fitnessu. Stworzyliśmy markę wyspecjalizowaną dla fitnessu, bo ludzie lubią się
identyfikować z tym, co robią. I taka właśnie jest Gipara Wear, której sprzedaż ruszy jeszcze przed latem. To kolejny innowacyjny projekt, który zapewni dodatkowe przychody klubom fitness, jednocześnie lojalizując klientów.
Dziękuję za rozmowę.