Adam Śliwiński: Anomalie i manipulacje

Każdy z nas przetwarza duże ilości danych. I jeżeli nawet o naszych fitness-biznesach wiemy już całkiem sporo, to o naszym bezpośrednim otoczeniu rynkowym – jako branża – wiemy wciąż zaskakująco niewiele – pisze w swoim pierwszym felietonie dla fitnessbiznes.pl Adam Śliwiński.

Post hoc ergo propter hoc?*

Dane empiryczne, o ile mamy do nich dostęp, możemy poddać najpierw analizie a następnie interpretacji. I to na różne sposoby, odkrywając przeróżne prawidłowości, wpadając przy tym także w liczne pułapki natury metodycznej i kognitywnej oraz dochodząc nieraz do sprzecznych ze sobą wniosków. Ale mimo tego zawsze będziemy o krok lub dwa bliżej zrozumienia ulotnej rzeczywistości.

Jest także miejsce na odmienne podejście. Dostępne dane możemy zawsze zupełnie zignorować i odłożyć do szuflady z napisem “anomalie i manipulacje”. Zwłaszcza, gdy nie idą one w parze z naszymi przekonaniami. I nie jest to wcale jakaś niszowa, nieoświecona praktyka.

Nie mając żadnych liczb o nurtującym nas zagadnieniu, co też się przecież zdarza, możemy sobie jedynie pospekulować, usiłując przekonać najpierw siebie, a następnie innych do swoich intuicyjnych i – wprost rzecz ujmując – całkowicie nieuzasadnionych domysłów opartych na przypuszczeniach. Warto jednak zauważyć, że intuicji i spekulacji nie sposób odmówić wewnętrznej spójności, a od czasu do czasu (o dziwo) niezłej trafności co do wyjaśnianych lub przewidywanych przez nie zjawisk – wszak jest to wówczas wynik czysto przypadkowy.

Każdy z nas przetwarza duże ilości danych. I jeżeli nawet o naszych fitness-biznesach wiemy już całkiem sporo, to o naszym bezpośrednim otoczeniu rynkowym – jako branża – wiemy wciąż zaskakująco niewiele. A owe otoczenie to znacznie szerszy kadr o większej rozdzielczości niż to, co były i są w stanie uchwycić coroczne raporty firmy konsultingowej Deloitte, bieżące działania Polskiej Federacji Fitness oraz doraźne prezentacje i dyskusje prowadzone podczas coraz to rzadziej organizowanych wydarzeń branżowych.

Ten mało satysfakcjonujący stan rzeczy pobudza naszą intuicję i prowadzi do spekulacji na temat tego, jak wygląda branża fitness, co się na nią składa, jak i wskutek czego się zmienia. Albo co decyduje o tym, w jaki sposób, jak często i gdzie swój wolny czas spędzają osoby z różnych grup demograficznych – ci bardziej aktywni, i ci mniej. Oraz dlaczego dzieje się to wszystko zupełnie nie po myśli ekspertów.

Brak danych to próżnia, którą swobodnie wypełniamy zbiorem luźnych obserwacji, anegdot, plotek, szumem informacyjnym, może nawet jakimś podręcznikowym dogmatem czy też ezoteryką, a także, najzwyczajniej w świecie własnym interesem gospodarczym.

Na podstawie takiej mieszanki spekulujemy sobie do woli i – w tym miejscu wyróżnię jedynie dwie skrajności z tego samego bieguna – doszukujemy się zależności przyczynowo-skutkowej w zwykłym następstwie dwóch zdarzeń w czasie. Albo kręcimy się w kółko wyprowadzając wniosek w oparciu o wątpliwą przesłankę by następnie uzasadnić ową przesłankę powołując się na wyprowadzony na jej podstawie wniosek.

Na szczęście branża fitness dojrzewa i podlega profesjonalizacji (w przyszłości może nawet i lepszej samoorganizacji?). Po części w wyniku jej konsolidacji, po części za sprawą transferu doświadczonych zawodniczek i zawodników z innych branż. Po części wskutek upływu czasu. Po zakończeniu misji o kryptonimie Total Fitness i siedząc sobie teraz z dala od jakiegokolwiek steru, mam ten komfort, by się temu zjawisku poprzyglądać nieco uważniej, zupełnie bez uprzedzeń wynikających z przynależności plemiennej – choć niekoniecznie bezczynnie.

Oto jedna z moich wypoczynkowych aktywności. Zamierzam od czasu do czasu, może nawet z jakąś odczuwalną regularnością, umieszczać swoje felietony na stronie fitnessbiznes.pl (co i dzisiaj premierowo czynię), i to – uwaga groźba, ale na szczęście niekaralna – z właściwym dla siebie epistemologicznym zacięciem. Po co? Rzadziej będę was w najbliższych miesiącach widywał. To sobie chociaż popiszę, a wy poczytacie, jeżeli zechcecie. Podzielę się z wami – w ten nowy dla mnie sposób – swoim punktem widzenia, zwykle sceptycznym choć zawsze empirycznym.

Będę korzystał z licznych (choć nie zawsze przepastnych) zasobów danych, które znajdują się z dala od rodzimej branży fitness, a których znaczenia w całym tym codziennym pośpiechu nie zawsze dostrzegamy. Może nawet znajdziemy okazję, by się ze sobą konstruktywnie pospierać co do interpretacji tych danych? Ale nic na siłę. Zawsze można przecież otworzyć szufladę z napisem “anomalie i manipulacje” i wypełnić ją po brzegi.

O Adamie Śliwińskim

Od ponad 10 lat w branży fitness. Najpewniej w tej branży pozostanie. Obecnie odpoczywa. I kto wie, na jakie pomysły w przyszłości się porwie. Przedstawiciel zdroworozsądkowego nonkonformizmu. Pogromca dogmatów. Pragmatyk.

*Post hoc ergo propter hoc? [tłum. Po, a więc  tego powodu] – błąd w rozumowaniu, który polega na przekonaniu co do związku przyczynowego między dwoma zdarzeniami jedynie na podstawie faktu, że nastąpiły one po sobie. [Źródło: Encyklopedia PWN]

- REKLAMA -