Katarzyna Kowalik: Wiek to tylko cyfry

Jest przykładem na to, że nigdy nie jest za późno na sukces. W czasach, kiedy w cenie jest wieczna młodość, z dumą podkreśla swój wiek. Ma 48 lat i niedawno została mistrzynią Europy w bikini fitness. Katarzyna Kowalik udowadnia, że wiek to tylko liczba, a gdy się czegoś naprawdę pragnie, nie ma rzeczy niemożliwych.

Tekst: Agata Kalafarska-Winkler, zdjęcia: Sylwester Szymczyk


Punkt zwrotny
Pierwsze doświadczenia ze sportem Katarzyna Kowalik zdobywała pod okiem męża Mikołaja Kowalika, który od przeszło 20 lat związany jest z Polskim Związkiem Kulturystyki, Fitnessu i Trójboju Siłowego. Jednak decyzję o tym, by startować w zawodach, podjęła dopiero siedem lat temu. Punktem zwrotnym w jej karierze była choroba nowotworowa. 10 lat temu odkryła na swoim ciele niepokojące znamię. Diagnoza przewróciła jej życie do góry nogami. Zmiana okazała się czerniakiem. Przeszła poważną operację i rehabilitację. Z leczenia wyszła bardzo osłabiona. To wtedy za namową męża zaczęła trenować sporty siłowe. Po roku katorżniczych ćwiczeń na siłowni, mając 43 lata, wystartowała w ogólnopolskich zawodach w trójboju siłowym seniorów, gdzie zajęła 3. miejsce. Dwa lata temu w mistrzostwach Polski ponownie zdobyła 3. miejsce w kategorii weteranów w wyciskaniu sztangi na ławeczce leżąc, a rok później w Pucharze Polski srebrny medal w tej samej dyscyplinie. Mimo osiągniętych sukcesów wciąż czuła niedosyt. Z zaciekawieniem przyglądała się sportom sylwetkowym, marząc, że kiedyś weźmie udział w zawodach.
– Początkowo wydawało mi się, że mój wiek – miałam wtedy 46 lat – jest barierą nie do pokonania. Kategoria weteranek w Polsce zaczyna się od 35. roku życia. Na szczęście spotkałam się wtedy z Katarzyną Kozakiewicz-Kowalik (zbieżność nazwisk przypadkowa – przyp. red.), która namówiła mnie do startów w zawodach – wspomina mistrzyni. Przygotowania rozpoczęła w lutym 2017 roku. Już w październiku wystartowała w mistrzostwach Polski w Mrozach. Zajęła 11. miejsce. Potem były mistrzostwa świata w Rumunii. W kwietniu 2018 roku wystartowała w eliminacjach do mistrzostw Europy w Santa Suzanna w Hiszpanii – z pozytywnym wynikiem. Okazało się wtedy, że stworzono nową kategorię dla weteranek – 45 plus. Katarzyna Kowalik nie mogła przegapić takiej szansy.

Marzenia zamienione w sukces
– To było jak sen. Ciągle myślę, że to nie ja, ale stało się – wspomina Katarzyna. – 7 maja 2018 roku zostałam Mistrzynią Europy Bikini Fitness 45+, reprezentując klub SCF Dąbrowa Górnicza i nasz kraj – Polskę. Wsparcie męża Mikołaja, moich najbliższych i prezesa klubu Grzegorza Leskiego okazało się bezcenne. Teraz wiem, że wiek, choroba i wiele innych problemów, które stanęły na mojej drodze, to nie powód, by zrezygnować z realizacji marzeń – mówi Katarzyna.
Kropką nad „i” były mistrzostwa świata w Hiszpanii w grudniu 2018 roku, gdzie Kowalik zajęła 5. miejsce.
W rodzinnych Tarnowskich Górach jej sukcesy z zapartym tchem śledzi rzesza fanek. Wśród nich grupa kobiet 40+, która nie wyobraża sobie treningu pod okiem innego trenera. Historia Katarzyny Kowalik motywuje je do ćwiczeń jak nic innego. Zresztą Katarzyna jest znana z umiejętności motywowania nawet najbardziej opornych podopiecznych. Sama twierdzi, że praca z kobietami po „40” wcale nie jest bardziej wymagająca. – My, kobiety w tym wieku, jesteśmy świadome siebie i realnie oceniamy swoje możliwości. W większości mamy już pewne etapy życia za sobą: zakładanie rodziny, rodzenie dzieci itp. Łatwiej nam skupić się na rzeczach ważnych, odrzucić błahe sprawy. Często spotkania treningowe łączą się z wymianą doświadczeń życiowych, co ułatwia nam pokonywanie codziennych trudności. Głównym problemem, jaki dostrzegam pracując z kobietami w tym wieku, jest zrobienie pierwszego kroku – opowiada mistrzyni. – Bardzo często obawiamy się, co powiedzą inni, jaka będzie reakcja otoczenia na nowy styl naszego życia. Ale ja zawsze powtarzam klientkom, że jeśli są to zmiany związane z naszym zdrowiem, to nie ma się czego wstydzić i obawiać.

Jedyna taka trenerka
Na pierwszym spotkaniu Katarzyna szczerze rozmawia z każdą z klientek. W zależności od wieku, stanu zdrowia, kondycji fizycznej, sytuacji rodzinnej określa możliwości i intensywność treningów. Zdrowie i bezpieczeństwo są priorytetem, więc dopiero po wstępnej ocenie możliwości treningowych przystępuje do pracy.
– Nie mam kartki z planem treningowym, ponieważ organizm kobiety ulega zmianom, na które ma wpływ układ hormonalny – przyznaje Katarzyna Kowalik. – W czasie sesji treningowych bywa różnie i zdarza się, że muszę zmienić plan treningu, abyśmy mogły dotrwać do jego końca. Mówię paniom o ich atutach, ale nie pochwalam lenistwa. Jeżeli zła kondycja i wygląd sylwetki wynikają z zaniedbań, mówię to bez ogródek. Jeśli natomiast są spowodowane problemami zdrowotnymi, powoli pokazuję, jak dojść do formy, by cieszyć się coraz lepszym zdrowiem i samopoczuciem – opowiada.
Kowalik nigdy nie obiecuje rzeczy niemożliwych i realnie określa możliwości. Tłumaczy, że procesów starzenia nie da się zatrzymać, ale zmiana stylu życia może je spowolnić. Sama jest tego najlepszym przykładem. I to właśnie dlatego kobiety po „40” wolą trenować z nią niż dwudziestoparolatkami. Wreszcie mogą poczuć się swobodnie i nie czują się oceniane. Taki cel przyświeca też Katarzynie. Chce, aby kobiety w średnim i starszym wieku przestały czuć się dyskryminowane na siłowniach. Bo doskonale wie, że nie są to pojedyncze przypadki.
– Młodzi ludzie, często z natury szczupli lub osiągający idealną sylwetkę niewielkim nakładem pracy, stają się trenerami personalnymi i zachwyceni własnym wyglądem z politowaniem patrzą na ludzi starszych od nich. Sama jestem tego przykładem, gdyż na mojej siłowni wielu młodych trenerów, zanim zostałam mistrzynią Europy, mówiło, że jestem za stara i powinnam dać sobie spokój. Dlatego z uporem walczę o to, aby w szczególności kobiety 40+ przestały być niewidzialne i źle oceniane – mówi trenerka.
Grupa jej klientek wcale nie kończy się jednak na kobietach 40+. Jej przykład zmotywował do działania także panie po 60., a nawet po 70. roku życia. To, zdaniem Katarzyny, grupa, która ma specjalne wymagania. Nie każdy trener chce podjąć się pracy z osobami w tym wieku, wielu nawet odradza ćwiczenia na siłowni. Ona wręcz przeciwnie. – W pracy z kobietami po „60” należy być ostrożnym, ponieważ w przeważającej części dotyka je osteoporoza. Chcę podkreślić, że właśnie trening siłowy w znacznym stopniu może te procesy spowolnić. Efekty mogę przyjść dopiero po czasie, ale z mojego doświadczenia wynika, że są jak najbardziej możliwe – uważa Kowalik.
Katarzyna ma dla kobiet jedną radę: – Nie daj sobie wmówić, że na coś jest już za późno! Wiek to tylko cyfry. Na realizację marzeń zawsze jest odpowiedni czas. Weź sprawy w swoje ręce i odżyj!

- REKLAMA -